Tego dnia w 1933 r., Osiem dni po inauguracji, prezydent Franklin D. Roosevelt podaje swój pierwszy krajowy adres radiowy lub „czat przy kominku” nadawany bezpośrednio z Białego Domu.
Roosevelt rozpoczął ten pierwszy adres po prostu: „Chcę porozmawiać przez kilka minut z obywatelami Stanów Zjednoczonych o bankowości”. Następnie wyjaśnił swoją niedawną decyzję o zamknięciu banków w kraju, aby powstrzymać gwałtowny wzrost masowych wycofań przez spanikowani inwestorzy martwili się o ewentualne bankructwa banków. Roosevelt powiedział, że banki zostaną ponownie otwarte, a on podziękował społeczeństwu za „hart ducha i dobry nastrój” podczas „święta bankowego”.
W tym czasie Stany Zjednoczone znajdowały się w najniższym punkcie Wielkiego Kryzysu, a od 25 do 33 procent siły roboczej było bezrobotnych. Naród był zmartwiony, a adres Roosevelta miał na celu złagodzenie obaw i wzbudzenie zaufania do jego kierownictwa. Roosevelt dostarczył jeszcze 30 takich programów między marcem 1933 r. A czerwcem 1944 r. Dotarli do zadziwiającej liczby amerykańskich gospodarstw domowych, z których 90% posiadało wówczas radio.
Dziennikarz Robert Trout ukuł frazę „czat przy kominku”, aby opisać adresy radiowe Roosevelta, przywołując obraz prezydenta siedzącego przy kominku w salonie i szczerze mówiącemu narodowi amerykańskiemu o jego nadziejach i marzeniach dla narodu. W rzeczywistości Roosevelt dołożył wszelkich starań, aby każdy adres był dostępny i zrozumiały dla zwykłych Amerykanów, niezależnie od ich poziomu wykształcenia. Posługiwał się prostym słownictwem i opierał się na ludowych anegdotach lub analogiach, aby wyjaśnić często złożone problemy, przed którymi stoi kraj.
Podczas swojej historycznej 12-letniej prezydentury Roosevelt wykorzystywał czaty do budowania popularnego poparcia dla swojej przełomowej polityki Nowego Ładu, w obliczu ostrego sprzeciwu ze strony wielkich firm i innych grup. Po wybuchu II wojny światowej wykorzystał je do wyjaśnienia amerykańskiej ludności wojennej polityki swojej administracji. Sukces czatów Roosevelta był widoczny nie tylko w jego trzech ponownych wyborach, ale także w milionach listów zalewających Biały Dom. Rolnicy, właściciele firm, mężczyźni, kobiety, bogaci, najubożsi wyrażali wrażenie, że prezydent wszedł do ich domu i rozmawiał bezpośrednio z nimi. W czasach, gdy prezydenci wcześniej komunikowali się ze swoimi obywatelami niemal wyłącznie za pośrednictwem rzeczników i dziennikarzy, był to krok bezprecedensowy.