Tego dnia w 1950 r. Amerykański zespół złożony głównie z amatorów pokonał swoich bardziej dopracowanych angielskich przeciwników na Mistrzostwach Świata, które odbyły się w Belo Horizonte w Brazylii. Nazwana „Cudem na Zielono”, gra jest uważana za jedną z największych sytuacji piłkarskich wszechczasów.
Drużyna angielska w tamtym czasie, znana jako „Kings of Football”, odniosła rekord 23 zwycięstw, czterech strat i trzech remisów w latach od zakończenia II wojny światowej. Jego członkami byli zawodowi piłkarze pochodzący z krajowych lig Anglii. Natomiast Amerykanie przegrali ostatnie siedem meczów międzynarodowych. Zespół USA, pośpiesznie zgromadzony na kilka dni przed meczem z Anglią, składał się ze zmywarki, dwóch listonoszy, nauczyciela i pracownika fabryki. Telegram w Belfaście opisał ich jako „bandę niewiernych wywodzących się z wielu krajów”, rzekomo dlatego, że niektórzy z mężczyzn byli niedawnymi imigrantami w Stanach Zjednoczonych.
Zanim obie drużyny wyszły na pojedynek w Belo Horizonte, bukmacherzy dali Brytyjczykom 3-1 szanse na zdobycie Pucharu Świata, w porównaniu do 500-1 dla Amerykanów. Nowo mianowany amerykański trener, Bill Jeffrey, najwyraźniej się z nimi zgodził, mówiąc brytyjskiemu reporterowi: „Nie mamy szans”.
Mecz rozpoczął się od obrony Amerykanów, kiedy Anglicy zaatakowali ich jednym strzałem po bramce. Bramkarz Frank Borghi, dawny łapacz mniejszych lig, który teraz prowadził karawan w St. Louis, zdołał przechylić każdego z nich. Wreszcie, mając mniej niż 10 minut do pierwszej połowy, pomocnik USA Walter Bahr wyśrodkował piłkę z odległości 25 jardów, a urodzony na Haiti napastnik Joe Gaetjens strzelił gola z główką nurkową. Anglia rzuciła się do strzału z baterią strzałów w drugiej połowie, ale Borghi nic nie przeszło. No-hopers pokonali Kings of Football jednym golem. 30 000 Brazylijczyków na trybunach oszalało, wiedząc, że przegrana Brytyjczyków może pomóc ich drużynie lepiej sobie radzić w turnieju. Gaetjens, który później powrócił na Haiti i zniknął podczas represyjnego reżimu François Duvaliera, został zniesiony z pola świętowania.
Przerażeni angielscy fani nie mogli pojąć, że Amerykanie pobili ich podczas własnej gry. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych nieprawdopodobna wygrana ledwie zrobiła falę. Tylko jeden amerykański dziennikarz pojechał do Brazylii na Mistrzostwa Świata: Dent McSkimming z St. Louis Dispatch, który zapłacił swoją własną drogą, gdy jego gazeta nie chciała. Później powiedział, że zwycięstwo w Ameryce było „tak, jakby Uniwersytet Oksford wysłał tutaj drużynę baseballową i pokonał Jankesów”.
Dlaczego ta historia Dawida i Goliata nie pojawiła się w amerykańskich nagłówkach? Po pierwsze, piłka nożna nigdy nie zdobyła takiej samej liczby fanów w Stanach Zjednoczonych, jak piłka nożna, baseball czy koszykówka. Gazety miały także bardziej niepokojącą sprawę: 29 czerwca, cztery dni przed meczem, Korea Północna przekroczyła 38 równoleżnik do Korei Południowej, a prezydent Truman już nakazał interwencji sił USA. Zaledwie sześć lat po II wojnie światowej kraj znów znalazł się na krawędzi wojny.
Po zdenerwowaniu obie drużyny zostały szybko wyeliminowane i wróciły na swoje odpowiednie strony Atlantyku. Brytyjczycy zostali ukarani, Amerykanie w zasadzie zignorowali. Minie 16 lat, zanim Anglia zdobędzie swój pierwszy i jedyny tytuł w Pucharze Świata. Tymczasem Stany Zjednoczone nie pojawiły się nawet w tym turnieju aż do 1990 roku. 12 czerwca 2019 zespoły spotkały się ponownie na Mistrzostwach Świata w Rustenburgu w Południowej Afryce, a Anglia znów była faworytem. Mecz, który był piątym najczęściej oglądanym meczem piłki nożnej w historii USA, zakończył się remisem.