Tego dnia w 1996 r. 28-letni Martin Bryant rozpoczyna szał zabijania, który kończy się śmiercią 35 mężczyzn, kobiet i dzieci w spokojnym miasteczku Port Arthur w Tasmanii w Australii.
Bryant, który, jak się uważa, ma wyjątkowo niskie IQ i może być upośledzony umysłowo, rozpoczął dzień od zabicia starszej pary, która była właścicielami pensjonatu Port Arthur's Seascape. Niektórzy twierdzą, że zabójstwa były odwetem Bryant'a za to, że właściciele odmówili sprzedaży jego ojcu pensjonatu. Ojciec Bryant później popełnił samobójstwo, akcja, o której mówi się, że jest winny depresji, że nie jest w stanie kupić nieruchomości.
Po obiedzie na pokładzie Broad Arrow Cafe, znajdującej się w miejscu historycznej kolonii więziennej Port Arthur, miejscowości turystycznej, Bryant wszedł do restauracji, wyjął z torby karabin Colt AR-15 i zaczął strzelać. Po szybkim zabiciu 22 osób Bryant wyszedł z restauracji na parking, gdzie kontynuował strzelaninę, zabijając między innymi kierowców dwóch autobusów turystycznych, niektórych ich pasażerów oraz matkę i jej dwoje małych dzieci.
Wychodząc z parkingu, zastrzelił cztery osoby w BMW i pojechał samochodem na pobliską stację benzynową, gdzie zastrzelił jedną kobietę i wziął zakładnika mężczyzny, po czym wrócił do pensjonatu Seascape. Po 18-godzinnej walce z policją Bryant podpalił pensjonat, wybiegł na zewnątrz i został schwytany. Najwyraźniej wcześniej zabił zakładnika.
Bryant początkowo nie przyznał się do winy za 35 morderstw, ale zmienił swój zarzut i został skazany na dożywocie, nigdy nie zwolniony, czyli najwyższy wyrok w Australii. Kawiarnia Broad Arrow Cafe i jej okolice zostały przekształcone w miejsce do refleksji i miejsce pamięci.
Ludzie w Australii i na świecie byli przerażeni działaniami Bryanta. Mając nadzieję na zapobieganie podobnym przestępstwom, przepisy dotyczące kontroli broni w wielu obszarach Australii zostały znacznie wzmocnione po tragedii.